środa, 25 lipca 2012

Rozdział 2: List z Zaświatów


-Kamil! Kamil obudź się!.
-Później.
-Nie później, tylko teraz już 1500 wstawaj!
-  Że co?- Chłopak zerwał się  na równe nogi i zaczą się szybko przebierać. Tak się śpieszył że nie zauważył dziwnych lini na ramieniu, które układały się w wilka. Gdy był już ubrany zerkną w okno, a tam był dopiero wschód słońca. Kamil uderzył ręką  w parapet i warkną.- Bardzo śmieszne! Komu przyszedł do głowy taki głupi pomysł?- Nie zauważył nawet że to była Victoria. Wilczyca postanowiła przeprosić.- Sorka Czarny, ale tylko tak można cię było obudzić.- Chłopak dopiero ją ujrzał i przekazał jej już telepatycznie.- Ok. ale weź mnie tak wcześnie nie budź .
- Muszę.
- Dlaczego?
- Czas zacząć trening, a musisz się przyzwyczajać, bo później będę cię budziła o 300 rano!
- ŻE CO???!
- Czas zacząć trening.
- Nie to, to drugie.
- Aaa, pobudki będą później o 3 rano.
- Czy ty zwariowałaś?
- Nie, nie zwariowałam Kamilu. Po prostu musisz zacząć ćwiczyć.
- No okkk. Wyjąkał młody Black z rozpaczą. To się w głowie nie mieści, pobudki o 3 rano? Nie tylko szaleniec mógłby coś takiego wymyślić. Ale zaraz nie powiedziała kiedy będzie go budzić o tak wczesnej porze. Może się zapyta? Nie, nie powinien jej o tym przypominać. Zaś Vick jakby czytała mu w myślach odpowiedziała.
- Pobudki o 300 Będą w Hogwarcie.
- Skąd ty..?
- Jesteśmy połączeni ? Halo zapomniałeś?
- Ech… no tak. A teraz przepraszam, ale wracam do łóżka.
- Nigdzie nie idziesz !
- Ale jest 410 w nocy, normalni ludzie śpią o tej porze.
- O nie mój panie, przebierz się w luźny strój.
- Po co?
- Wychodzimy na dwór poćwiczyć!
- OMG….
- Nie mów mi tu OMG, tylko się przebieraj !- Odpowiedziała mu na to Victoria. Tak więc, chcąc czy nie chcąc, ruszył się znowu przebrać.  Chłopak ubrał się w czarne długie spodnie i czarny podkoszulek z smokiem na klacie.  Włosy zaś postawił na żel, tak wyglądając mógł zdobyć każdą dziewczynę. Na nogi włożył zaś również czarne adidasy. Gdy skończył się ubierać Vica powiedziała. – No ok, a teraz wychodzimy na dwór.
- Że co?
- No to!
- Ale dlaczego?
- A co chcesz biegać po domu?
- Eee…. No nie?
- Ty się mnie pytasz?
- Nie, nie chce biegać po domu.
- Więc nie marudzi wychodzimy.- Chłopak powlókł się za nią, ziewając przeciągle. Gdy wyszli na dwór, a świeże rześkie powietrze zaczęło muskać mu twarz, poczuł że żyje. Wilczyca powiedziała. – Wyczaruj mi obrożę i smycz.
- A po co?
- Chyba, nie chcesz wzbudzać podejrzeń no nie? I tak już sam mój wygląd je wzbudza, to wiesz.
- No ok.- I jednym machnięciem różdżki* wyczarował to o co prosiła Victoria. Założył jej obrożę i przypiął smycz. – Bardzo dobrze, a teraz biegiem za mną.- Pochwaliła go Vick i zaczęła biec.  Chłopak również podążył za nią. Biegali chyba z godzinę, dwie, aż w końcu wilczyca zatrzymała się w parku. Chłopak upadł na ziemię, ciężko dysząc, ze zmęczenia. Jednak Victoria nie była łaskawa i kazała mu robić brzuszki, po trzy tury a w każdej trzydzieści brzuszków. Czarny skończył po godzinie, potem musiał  robić pompki, tak jak z brzuszkami trzy tury, ale po pięćdziesiąt pompek. Skończył po jakiś dwóch godzinach i poczuł że burczy mu w brzuchu. Victoria to usłyszała i powiedziała.- No ok. teraz chodzimy coś zjeść.
- Dzięki Bogu!- Chłopak był zmęczony i głodny. W myślach klną na wszystko co mu przyszło na myśl, ale jednak dziękował za przerwę. Razem z swoją kompanką poszedł do jakiejś mugolskiej knajpy. Gdy weszli chciał zamówić dla siebie stek, ale Vica mu przekazała.- Ani się waż, masz wziąć sałatkę warzywną i sok pomarańczowy. A dla mnie zamów stek, ale nie upieczony. A i bym zapomniała jeszcze mleko poproszę.- Chłopak spojrzał na nią błagalnie, ale ona odmówiła. Black westchną i zamówił to co kazała jego mentorka. Po zjedzonym śniadaniu czół się dziwnie dobrze. Wstał i zapłacił za jedzenie, po czym  wyszedł razem z Vicą na dwór i skierował się do parku. Tym razem dostał rozkaz podciągania się na drzewie.  W końcu Vica powiedziała że na dziś koniec treningu. Chłopak padł pod drzewem i odpoczywał. Victoria wiedziała że nie jest on do takich rzeczy przyzwyczajony, no ale jeśli ma pokonać zło musi to umieć.
W końcu Black się podniósł i rzekł.- No dobra, a teraz do domu.- Wilczyca chętnie się zgodziła i zaczęła biec w tamtą stronę, czym zmusiła młodzieńca do biegu. Dotarli do posiadłości Blacków i weszli do domu. Chłopak udał się, a raczej powlekł, od razu do kuchni. Gdy wszedł zastał wszystkich domowników i cały Zakon. Powiedział jedynie.- Cześć.- Po czym usiał na wolnym krześle. Ledwo trzymał głowę na ramiona i to było widać. Stroskany Lupin powiedział.- Gdzie ty byłeś młody? Martwiliśmy się.!
- Ćwiczyłem na dworze w parku, na jakiejś mugolskiej ulicy.
- Parku??! – Zapytał z niedowierzaniem Syriusz.
- No a co?
- Najbliższy mugolskim park jest oddalony 20 kilometrów stąd!
-  O rany!- Odpowiedział na to młodziak po czym dodał.- No ale ok. ja idę się umyć.- To rzekłszy wyszedł pod prysznic. Po skończonym prysznicu czół się jak nowo narodzony. Przebrał się w świeże ubranie, również czarne i poszedł do tajnego salonu. Gdy wszedł położył się na kanapie i zaczął czytać o animagi. W końcu był na tyle pewny siebie by spróbować. Szepną w myślach formułkę.- Anime!- I poczuł ból, wielki ból  który po chwili ustał. Black zrozumiał że stoi na czworaka, podszedł niepewnie do lustra i zobaczył czarnego jak smoła ,o avadowych oczach wilka zamiast niego. Przypomniał sobie anty formułkę i ją użył, a już po chwili stał na dwóch nogach jako człowiek. Był zmęczony, a wszystkie kości go bolały, nie wiedział że Animagia jest aż tak męcząca. Poszedł do kanapy i się na nią położył. Chłopaka zmorzył sen. Po raz kolejny śniła mu się śmierć Potterów, lecz tym razem ktoś wszedł po Voldemorcie do ich mieszkania.
Tajemnicza osoba wycelowała różdżkę w czoło dziecka, żeby potem wyszeptać jakąś formułkę. Różowy promień leciał w stronę chłopczyka.
Nie widział co było dalej, bo obudziło go lizanie po ręce. Młodzieniec otworzył leniwie oczy i spostrzegł Vice, natychmiast przekazał jej telepatycznie.- Co się stało mała?
- Nie taka znowu mała! No, ale jest już  późno jakieś 30min po więc 1900 idź do siebie się położyć.
-Późno? No, ale ok. jestem zmęczony więc idę. – Powiedział i wyszedł z saloniku i skierował się do pokoju. Jednakże wcześniej wszedł do kuchni i wziął sobie dwa jabłka. W pokoju przebrał się w piżamę i od  razu położył się do łóżka. Kamil zasnął od razu.
-Harry, Harry chodź  do mnie.- Tajemniczy szept owijał się w oku Kamila. Chłopak odkrzykną.- Kim jesteś?
- Harry, chodź tu.- Black przestraszył się, ale zaraz ogarną i powiedział jeszcze raz. – Kim jesteś? Pokarz się!- Lecz to nic nie pomogło szept zaczął się nasilać. -Harry, proszę chodź tu.- Chłopak nie wiedział co ma zrobić, więc zaczął się rozglądać szukając źródła owego szeptu.  Nikogo nie zobaczył, co go przeraziło, lecz szepną sam do siebie.- Nie bój się Black, krórczę jesteś Gryfonem! A Gryfoni są odważni.- Chłopak zaczął rozglądać się jeszcze czujniej. I wtedy znów ten tajemniczy  szept. – Harry, Harry tutaj, chodź tutaj.- Chłopak nie wiedział kim jest Harry, oraz o co w tym wszystkim chodzi. I wtem przypomniał sobie spotkanie z Merlinem, przecież on mówił że naprawdę nazywa się Harry. Postanowił że zapyta się czy to o niego chodzi.- Chodzi ci o mnie?- Nie otrzymał jasnej odpowiedzi tylko znów ten szept. – Harry chodź, chodź tutaj. Chodź do mnie!- Jego ciekawość przezwyciężyła i zapytał.- Jak ma do ciebie dotrzeć?- Tajemniczy głos odpowiedział.- Mój głos ci pomorze.- Nie wiedział co to znaczyło, nie wiedział czy zrobił dobrze i czy powinien się zgodzić. Oraz co to znaczy że głos mu pomoże. I wtedy go olśniło, to było takie banalne, miał tylko kierować się za głosem. Już bez obaw krzykną.- A więc prowadź!- Szept odpowiedział.- Tutaj chodź tutaj.- Głos dochodził z przodu tak więc ruszył za głosem. Po pewnym czasie.- Nie w te stronę, chodź tutaj.- Tak więc skręcił w lewo . Szedł cały czas za głosem, aż nagle wszedł na polanę. Ujrzał tam od kobietę, rudowłosą kobietę o avadowych oczach. Gdy ta go ujrzała, wstała i podeszła do niego. Położyła ręce na jego ramiona, po czym rzekła.- To naprawdę ty, zmieniłeś się i to bardzo.- Kamil zdziwił się ale odrzekł.- Kim jesteś?- Kobieta odpowiedziała.- Dowiesz się już wkrótce… Już wkrótce dowiesz się prawdy, całej prawdy. A teraz żegnaj.- Gdy wypowiedziała ostatnie słowo wszystko zaczęło się rozmazywać i wirować.
Kamil obudził się zalany potem. – Co to było?- Pomyślał, po chwili stwierdził że już dzisiaj nie zaśnie. Było strasznie cicho, spojrzał na zegarek.- No tak jest przecież dopiero, za 5 dwunasta w nocy. Chłopak wstał i spojrzał w okno, na niebie było wiele gwiazd, ale dwie świeciły szczególnie mocno. Wpatrywał się w nie parę minut, aż ktoś trącił jego rękę. Chłopak spojrzał na duł i ujrzał Victorie. Natychmiast zapytał.- Dlaczego nie śpisz?
- Mogła bym zapytać cię o to samo.- Odpowiedziała mu.
- Ech… To nie jest takie proste.
- Co nie jest proste?
- Wszystko.
- Czyli?
-Życie, moje życie. Kiedyś nie miałem tylu problemów, aż nagle wszystko legło w gruzach. Poznałem samego Merlina, dowiedziałem się że jestem jego potomkiem i mam pokonać zło. A później? Później poznałem ciebie, dowiedziałem się że moi biologiczni rodzice nie żyją. A że ludzie u których byłem gdy miałem niecałe 2lata to porywacze. Wszystko to jest takie dziwne. A na dodatek te sny, sny śmierci Potterów. Nie wiem dlaczego, ale czuję się jakoś z tym powiązany. Jeszcze dzisiaj, ten dziwny sen. Nie wiem, nie wiem już nic. Nie wiem kim była ta kobieta ze snu, ale czułem że wiąże mnie z nią jakaś dziwna więź. Więź jaka z nikim mnie Nidy nie łączyła.  Ja… Ja już sobie nie daję rady. Jestem słaby, jestem za słaby na to wszystko.- To rzekłszy ukrył twarz w dłoniach, bo nie chciał żeby wilczyca widziała jak płacze? Tak Black płakał, płakał szczerze. Nie wiedział co ma zrobić. Dlaczego to wszystko spotyka akurat jego? Chciał być zwykłym nastolatkiem, który ma problemy takie jak wszyscy inni. Czyli dziewczyny, szkoła, oceny i tp. Ale jednak nie! Nie, on zawsze musi mieć inaczej. Czuł się fatalnie, nie chciał, nie mógł już dalej udawać że wszystko jest ok. to było za dużo.
Victoria wiedziała co czuje chłopak. Chciała mu pomóc,  wiedziała że płacze. Nie chciała by było mu przykro. On nie był słaby, on był bardzo silny, może nie fizycznie, ale psychicznie na pewno. Każdy inny nastolatek by się załamał już dawno, ale on nie. On trwał w tym wszystkim i ukrywał swoje problemy. Był silny i nie ważne co mówił, nie spotkała jeszcze tak silnego człowieka, musi mu to powiedzieć!- Czarny, ty nie jesteś słaby. Jesteś silny, bardzo silny, każdy nawet dorosły, by się na twoim miejscu już załamał. Ale ty nie i nie rób tego, nie załamuj się… Kamil musisz być silny… Kamil musisz dalej żyć.- To mu cos przypomniało, te słowa z snu o Potterach, przecież ta kobieta tak mówiła do syna. Tyle że Vicka użyła zamiast Harry, imienia Kamil. Chłopak spojrzał na nią i powiedział.- Dzięki Vicka, naprawdę dzięki. A po za tym to czemu ty nie śpisz ?- Wilczyca spojrzała na niego i powiedziała.- Usłyszałam że nie śpisz, chciałam sprawdzić czy wszystko jest ok. Naprawdę musisz żyć dalej i nie patrzeć  w tył. A tak po za tym, to wszystkiego najlepszego!
- Że co? Ale ja mam urodziny w grudniu, a jest lipiec, a właściwie już od pół godziny sierpień.
- Twoje prawdziwe urodziny, są właśnie dzisiaj.
- Nie gadaj!
- No mówię.
- To ile ty jeszcze o mnie wiesz, rzeczy których ja nie wiem?
- Trochę tego jest ale niedługo się ich dowiesz.
- A jak ? Powiesz mi?
- Nie, nie powiem ci.
- Więc jak?
- To tajemnica.
- No ok. Vica idź już spać.
- A ty?
- Ja jeszcze popatrzę w  gwiazdy.
- Okey. Branoc.
- Dobranoc.- Wilczyca odeszła do swojego legowiska i położyła się spać. Chłopak jeszcze patrzył w gwiazdy, aż w jego dłoniach zmaterializował się list. Spojrzał na list zdziwiony. – Skąd to się tu wzięło?- zapytał sam siebie. Na początku pomyślał że to może być jakaś pułapka. Ale gdyby była to by już dawno pewnie nie żył. Jego ciekawość przezwyciężyła, otworzył list i zaczął czytać.
Kochany Harry!
Na początku, musimy cię poinformować że na list zostało rzucone, tak abyś tylko ty i osoby którym pozwolisz mogły go przeczytać. Ale zacznijmy od początku, jeśli nie wiesz to naprawdę nazywasz Harry James Potter. I jesteś naszym synem. Naszym, to znaczy moim i Jamesa. Ach… ale ze mnie gapa, ja nazywam się Lily, Lilian Evans-Potter i jestem twoją matką. Synku jeśli czytasz ten list, oznacza to że ja i twój ojciec nie żyjemy, a ty masz już 15 lat i jesteś wystarczająco duży by się o tym dowiedzieć.  Jeśli również nie wiesz, to jesteś czarodziejem. I to nie byle jakim, w twoich żyłach płynie krew samego Merlina przez co i Godryka Gryffindora. Wiem że pewnie myślisz, że to jakiś głupi żart, ale to czysta prawda. Proszę uwierz mi.  Ach… No tak, z godziną mojej śmierci, zostało rzucone zaklęcie ochronne na ciebie. Które wygaśnie z dniem twoich 17urodzin. Harry  proszę uważaj na siebie, do dnia twoich 17  urodzin Voldemort nie może ci zrobić krzywdy.   Synku musisz znać powód naszej śmierci. Zginęliśmy bo cię broniliśmy, ale nie obwiniaj się o to. Zginęliśmy przez przepowiednie, która mówi że jedynie ty możesz zabić Voldemorta. Synku ja nie wiem co powiedzieć, teraz to wydaje mi się niemożliwe że nigdy nie poznam cię  bardzie. Teraz gdy piszę ten list patrzę na ciebie na dziecinnej miotełce i chce by to trwało wiecznie, ale to niemożliwe, niemożliwe przez tego Gada. Harry po za tym, twoim prawnym opiekunem od dnia naszej śmierci jest Syriusz Black. Synku jeśli nie wiedziałeś nic o magii, oraz nie  przebywasz z Łapą, oznacza to iż, prawdopodobnie zostałeś umieszczony z mugolami (nie magicznymi ludźmi) .  Zaś jeśli wiedziałeś o magii i nie jesteś z Syriuszem, oznacza to że zostało rzucone na ciebie zaklęcie adopcyjne.  Tak wtedy na pewno. Jesteś zbyt podobny do Jamesa, żeby nikt cię nie poznał.  Nawet jeśli do 11 urodzin byłbyś przekonany, że jesteś kimś innym.  Każdy nauczyciel znał twojego ojca i na pewno by cię poinformowali kim jesteś. Nie wiem co dodać synku. Może to że cię bardzo mocno kocham. Ech.. Kocham cie synku i zawszę będę cię kochać. Pamiętaj nie obwiniaj się o naszą śmierć. Życie toczy się dalej, a nasza śmierć widocznie musiała być. Nie zrobiliśmy tego z przymusu, oddaliśmy za ciebie Zycie bo cię kochaliśmy. Ach… I wszystkiego najlepszego z okazji urodzin synku, do listu jest dołączony  prezent ode mnie i Jamesa. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego Harry!
Całuje
Lily Evans-Potter,
twoja kochającą Mama!
-Co to wszystko znaczy? Pomyślał chłopak.- Jestem tym sławnym Harry’ m Potterem? Niemożliwe. Ale to by wyjaśniało to dlaczego, Merlin i ta kobieta oraz Victoria, tak się do mnie zwracają. Sam nie wiem. Przecież nie jestem nawet podobny do Potterów. Ale nie, przecież pisało ze wtedy rzucono na mnie zaklęcie adopcyjne. Ech.. zobaczmy co to za prezent.- Wyciągną rękę po kopertę w której był list. Włożył rękę do środka  i poczuł coś miękkiego. Wyciągną to i zobaczył długą srebrna pelerynę. Do której była przypięta kartka o następującej treści.
Kochany Harry!
Sto lat, zdrowia synku.
To moja, a teraz już twoja peleryna niewidka.
Niech ci dobrze służy. Ach.. I mam nadzieje że mama ci wszystko wyjaśniła w liście.  
 Ściskam
Twój kochający ojciec
Wow, pomyślał, najprawdziwsza niewidka. Nie wierzył swoim oczom ale chyba to prawda. Włożył jeszcze raz rękę do koperty,  poczuł że  jest tam jakaś książka. Wyciągną ją i zobaczył przyczepioną karteczkę, podobną jak przy pelerynie ale z pismem z listu.


Harry!
To jest pamiętnik, ale nie taki zwykły, Dzięki niemu będziemy mogli rozmawiać. Zapewne zastanawiasz się jak?
Zostało rzucone na nie zaklęcie które pozwoli nam komunikacje. Będę odpowiadać na każdą twoją  wypowiedzi zgodnie z czasem jaki jest u ciebie. Te odpowiedzi nie są zaplanowane, odpowiada na nie jakby moja i twojego taty dusza.
Kochająca  
Mama.
Chłopak się zdumiał nigdy nie słyszał o czymś takim. Sięgną tam jeszcze raz i wyciągną trzy lusterka.  Do nich również doczepiona była karteczka.
Młody!
To są lusterka dwukierunkowe. Jedno dla ciebie dwa pozostałe dla twoich przyjaciół. Wystarczy że wypowiesz ich imię, a oni będą mieli je przy sobie i możecie porozmawiać. Nie zgub ich młody.  Ach i mam nadzieję , że nie jesteś jakimś kujonem, lub grzecznym chłopczykiem, tylko prawdziwym moim następcą. Co oznacza Huncwota.
Ściskam
Tata
Chłopak szepną- Sam już nie wiem kim ja jestem.- Postanowił że jutro wszystko sobie przemyśli, a teraz pójdzie spać. Włożył prezenty pod łóżko i położył się spać.  Co dziwne od razu zmorzył go sen.


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
1,, I jednym machnięciem różdżki’’* Wiem że młodocianym czarodziejom nie wolno używaćżdżki, ale był wtedy jeszcze na posesji Blacków, czyli nie mogli wykryć kto rzucił akurat to zaklęcie.

OMG.. Ludzie wczoraj zaczęłam pisać a dzisiaj jak siadłam do kompa o 900 skończyłam o 1205. Kurcze to nowy rekord. 12 stron w Wordzie w taki czas. Ja nie wiem jakąś wenę mam dzisiaj. Ech mam nadzieje że wam się podobał rozdział. Wiecie co? Ja mam zbite, chciałam się zmieścić w 3dniach pisząc ten rozdział. Bo wczoraj napisałam jedynie jedną stronę. A tu proszę mama mi mówi, że dzisiaj jadę na jazdę konną. I ja od razu do kompa bo mnie coś natchnęło. To się nazywa wena jak na zawołanie, a co do listu to wiem że słaby no ale pomimo 5 z Polaka na koniec roku z pisania listu dostałam 4- to wiecie. Ech nie mam nic do dodania, oprócz tego że proszę o komki. No to na razie.

Ps1. W następnym rozdziale.  ,, Chyba naprawdę jestem Potterem’’ ,,Jak oni zareagują?’’ ,,Powiedzieć im prawdę?’’
Ps2. Już się biorę za pisanie nowego rozdziału. Pewnie będzie szybko biorąc pod uwagę ten.
Ps3. Rozdział dedykuje wszystkim odwiedzającym.
Ps4. Ovis wielkie dzięki za komentowanie mojego bloga. Wiesz co? Dodam twojego do moich linków, jest on świetny!

Ps5. Przepraszam za błędy Word mi tu strasznie miesza raz poprawi dobrze a raz nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz