-Kamil!
Kamil obudź się!.
-Później.
-Nie
później, tylko teraz już 1500 wstawaj!
-
Że
co?- Chłopak zerwał się na równe nogi i
zaczą się szybko przebierać. Tak się śpieszył że nie zauważył dziwnych lini na
ramieniu, które układały się w wilka. Gdy był już ubrany zerkną w okno, a tam
był dopiero wschód słońca. Kamil uderzył ręką
w parapet i warkną.- Bardzo śmieszne! Komu przyszedł do głowy taki głupi
pomysł?- Nie zauważył nawet że to była Victoria. Wilczyca postanowiła
przeprosić.- Sorka Czarny, ale tylko tak
można cię było obudzić.- Chłopak dopiero ją ujrzał i przekazał jej już
telepatycznie.- Ok. ale weź mnie tak
wcześnie nie budź .
-
Muszę.
-
Dlaczego?
-
Czas zacząć trening, a musisz się przyzwyczajać, bo później będę cię budziła o
300 rano!
- ŻE
CO???!
-
Czas zacząć trening.
-
Nie to, to drugie.
-
Aaa, pobudki będą później o 3 rano.
-
Czy ty zwariowałaś?
-
Nie, nie zwariowałam Kamilu. Po prostu musisz zacząć ćwiczyć.
- No
okkk. –
Wyjąkał młody Black z rozpaczą. To się w głowie nie mieści, pobudki o 3 rano?
Nie tylko szaleniec mógłby coś takiego wymyślić. Ale zaraz nie powiedziała
kiedy będzie go budzić o tak wczesnej porze. Może się zapyta? Nie, nie powinien
jej o tym przypominać. Zaś Vick jakby czytała mu w myślach odpowiedziała.
-
Pobudki o 300 Będą w Hogwarcie.
-
Skąd ty..?
-
Jesteśmy połączeni ? Halo zapomniałeś?
-
Ech… no tak. A teraz przepraszam, ale wracam do łóżka.
-
Nigdzie nie idziesz !
-
Ale jest 410 w nocy, normalni ludzie
śpią o tej porze.
- O
nie mój panie, przebierz się w luźny strój.
- Po
co?
-
Wychodzimy na dwór poćwiczyć!
-
OMG….
-
Nie mów mi tu OMG, tylko się przebieraj !-
Odpowiedziała
mu na to Victoria. Tak więc, chcąc czy nie chcąc, ruszył się znowu
przebrać. Chłopak ubrał się w czarne
długie spodnie i czarny podkoszulek z smokiem na klacie. Włosy zaś postawił na żel, tak wyglądając
mógł zdobyć każdą dziewczynę. Na nogi włożył zaś również czarne adidasy. Gdy
skończył się ubierać Vica powiedziała. –
No ok, a teraz wychodzimy na dwór.
- Że
co?
- No
to!
-
Ale dlaczego?
- A
co chcesz biegać po domu?
- Eee…. No nie?
- Ty
się mnie pytasz?
-
Nie, nie chce biegać po domu.
-
Więc nie marudzi wychodzimy.- Chłopak powlókł się za nią,
ziewając przeciągle. Gdy wyszli na dwór, a świeże rześkie powietrze zaczęło
muskać mu twarz, poczuł że żyje. Wilczyca powiedziała. – Wyczaruj mi obrożę i smycz.
- A
po co?
-
Chyba, nie chcesz wzbudzać podejrzeń no nie? I tak już sam mój wygląd je
wzbudza, to wiesz.
-
No ok.- I jednym machnięciem różdżki* wyczarował to
o co prosiła Victoria. Założył jej obrożę i przypiął smycz. – Bardzo dobrze, a teraz
biegiem za mną.- Pochwaliła go Vick i zaczęła biec. Chłopak również podążył za nią. Biegali chyba
z godzinę, dwie, aż w końcu wilczyca zatrzymała się w parku. Chłopak upadł na
ziemię, ciężko dysząc, ze zmęczenia. Jednak Victoria nie była łaskawa i kazała
mu robić brzuszki, po trzy tury a w każdej trzydzieści brzuszków. Czarny skończył
po godzinie, potem musiał robić pompki,
tak jak z brzuszkami trzy tury, ale po pięćdziesiąt pompek. Skończył po jakiś
dwóch godzinach i poczuł że burczy mu w brzuchu. Victoria to usłyszała i
powiedziała.- No ok. teraz chodzimy coś
zjeść.
-
Dzięki Bogu!- Chłopak
był zmęczony i głodny. W myślach klną na wszystko co mu przyszło na myśl, ale
jednak dziękował za przerwę. Razem z swoją kompanką poszedł do jakiejś
mugolskiej knajpy. Gdy weszli chciał zamówić dla siebie stek, ale Vica mu
przekazała.- Ani się waż, masz wziąć sałatkę warzywną i sok pomarańczowy. A dla mnie
zamów stek, ale nie upieczony. A i bym zapomniała jeszcze mleko poproszę.-
Chłopak spojrzał na nią błagalnie, ale ona odmówiła. Black westchną i zamówił
to co kazała jego mentorka. Po zjedzonym śniadaniu czół się dziwnie dobrze.
Wstał i zapłacił za jedzenie, po czym
wyszedł razem z Vicą na dwór i skierował się do parku. Tym razem dostał
rozkaz podciągania się na drzewie. W
końcu Vica powiedziała że na dziś koniec treningu. Chłopak padł pod drzewem i
odpoczywał. Victoria wiedziała że nie jest on do takich rzeczy przyzwyczajony,
no ale jeśli ma pokonać zło musi to umieć.
W końcu Black się podniósł i rzekł.- No dobra, a teraz do
domu.- Wilczyca chętnie się zgodziła i zaczęła biec w tamtą stronę, czym
zmusiła młodzieńca do biegu. Dotarli do posiadłości Blacków i weszli do domu.
Chłopak udał się, a raczej powlekł, od razu do kuchni. Gdy wszedł zastał
wszystkich domowników i cały Zakon. Powiedział jedynie.- Cześć.- Po czym usiał
na wolnym krześle. Ledwo trzymał głowę na ramiona i to było widać. Stroskany
Lupin powiedział.- Gdzie ty byłeś młody? Martwiliśmy się.!
- Ćwiczyłem na dworze w parku, na jakiejś mugolskiej
ulicy.
- Parku??! – Zapytał z niedowierzaniem Syriusz.
- No a co?
- Najbliższy mugolskim park jest oddalony 20 kilometrów
stąd!
- O rany!-
Odpowiedział na to młodziak po czym dodał.- No ale ok. ja idę się umyć.- To
rzekłszy wyszedł pod prysznic. Po skończonym prysznicu czół się jak nowo narodzony. Przebrał się w świeże ubranie, również czarne i poszedł do
tajnego salonu. Gdy wszedł położył się na kanapie i zaczął czytać o animagi. W
końcu był na tyle pewny siebie by spróbować. Szepną w myślach formułkę.-
Anime!- I poczuł ból, wielki ból który
po chwili ustał. Black zrozumiał że stoi na czworaka, podszedł niepewnie do
lustra i zobaczył czarnego jak smoła ,o avadowych oczach wilka zamiast niego.
Przypomniał sobie anty formułkę i ją użył, a już po chwili stał na dwóch nogach
jako człowiek. Był zmęczony, a wszystkie kości go bolały, nie wiedział że
Animagia jest aż tak męcząca. Poszedł do kanapy i się na nią położył. Chłopaka
zmorzył sen. Po raz kolejny śniła mu się śmierć Potterów, lecz tym razem ktoś
wszedł po Voldemorcie do ich mieszkania.
Tajemnicza
osoba wycelowała różdżkę w czoło dziecka, żeby potem wyszeptać jakąś formułkę.
Różowy promień leciał w stronę chłopczyka.
Nie widział co było dalej,
bo obudziło go lizanie po ręce. Młodzieniec otworzył leniwie oczy i spostrzegł Vice, natychmiast przekazał jej telepatycznie.- Co się stało mała?
-
Nie taka znowu mała! No, ale jest już
późno jakieś 30min po więc 1900 idź
do siebie się położyć.
-Późno?
No, ale ok. jestem zmęczony więc idę. – Powiedział i wyszedł z
saloniku i skierował się do pokoju. Jednakże wcześniej wszedł do kuchni i wziął
sobie dwa jabłka. W pokoju przebrał się w piżamę i od razu położył się do łóżka. Kamil zasnął od
razu.
-Harry,
Harry chodź do mnie.- Tajemniczy szept
owijał się w oku Kamila. Chłopak odkrzykną.- Kim jesteś?
-
Harry, chodź tu.- Black przestraszył się, ale zaraz ogarną i powiedział jeszcze
raz. – Kim jesteś? Pokarz się!- Lecz to nic nie pomogło szept zaczął się
nasilać. -Harry, proszę chodź tu.- Chłopak nie wiedział co ma zrobić, więc
zaczął się rozglądać szukając źródła owego szeptu. Nikogo nie zobaczył, co go przeraziło, lecz
szepną sam do siebie.- Nie bój się Black, krórczę jesteś Gryfonem! A Gryfoni są
odważni.- Chłopak zaczął rozglądać się jeszcze czujniej. I wtedy znów ten
tajemniczy szept. – Harry, Harry tutaj,
chodź tutaj.- Chłopak nie wiedział kim jest Harry, oraz o co w tym wszystkim
chodzi. I wtem przypomniał sobie spotkanie z Merlinem, przecież on mówił że
naprawdę nazywa się Harry. Postanowił że zapyta się czy to o niego chodzi.-
Chodzi ci o mnie?- Nie otrzymał jasnej odpowiedzi tylko znów ten szept. – Harry
chodź, chodź tutaj. Chodź do mnie!- Jego ciekawość przezwyciężyła i zapytał.-
Jak ma do ciebie dotrzeć?- Tajemniczy głos odpowiedział.- Mój głos ci pomorze.-
Nie wiedział co to znaczyło, nie wiedział czy zrobił dobrze i czy powinien się
zgodzić. Oraz co to znaczy że głos mu pomoże. I wtedy go olśniło, to było takie
banalne, miał tylko kierować się za głosem. Już bez obaw krzykną.- A więc
prowadź!- Szept odpowiedział.- Tutaj chodź tutaj.- Głos dochodził z przodu tak
więc ruszył za głosem. Po pewnym czasie.- Nie w te stronę, chodź tutaj.- Tak
więc skręcił w lewo . Szedł cały czas za głosem, aż nagle wszedł na polanę.
Ujrzał tam od kobietę, rudowłosą kobietę o avadowych oczach. Gdy ta go ujrzała,
wstała i podeszła do niego. Położyła ręce na jego ramiona, po czym rzekła.- To
naprawdę ty, zmieniłeś się i to bardzo.- Kamil zdziwił się ale odrzekł.- Kim
jesteś?- Kobieta odpowiedziała.- Dowiesz się już wkrótce… Już wkrótce dowiesz
się prawdy, całej prawdy. A teraz żegnaj.- Gdy wypowiedziała ostatnie słowo
wszystko zaczęło się rozmazywać i wirować.
Kamil obudził się zalany
potem. – Co to było?- Pomyślał, po
chwili stwierdził że już dzisiaj nie zaśnie. Było strasznie cicho, spojrzał na
zegarek.- No tak jest przecież dopiero, za 5 dwunasta w nocy. Chłopak wstał i
spojrzał w okno, na niebie było wiele gwiazd, ale dwie świeciły szczególnie
mocno. Wpatrywał się w nie parę minut, aż ktoś trącił jego rękę. Chłopak
spojrzał na duł i ujrzał Victorie. Natychmiast zapytał.- Dlaczego nie śpisz?
-
Mogła bym zapytać cię o to samo.- Odpowiedziała mu.
-
Ech… To nie jest takie proste.
-
Co nie jest proste?
-
Wszystko.
-
Czyli?
-Życie,
moje życie. Kiedyś nie miałem tylu problemów, aż nagle wszystko legło w
gruzach. Poznałem samego Merlina, dowiedziałem się że jestem jego potomkiem i
mam pokonać zło. A później? Później poznałem ciebie, dowiedziałem się że moi
biologiczni rodzice nie żyją. A że ludzie u których byłem gdy miałem niecałe
2lata to porywacze. Wszystko to jest takie dziwne. A na dodatek te sny, sny
śmierci Potterów. Nie wiem dlaczego, ale czuję się jakoś z tym powiązany.
Jeszcze dzisiaj, ten dziwny sen. Nie wiem, nie wiem już nic. Nie wiem kim była
ta kobieta ze snu, ale czułem że wiąże mnie z nią jakaś dziwna więź. Więź jaka
z nikim mnie Nidy nie łączyła. Ja… Ja
już sobie nie daję rady. Jestem słaby, jestem za słaby na to wszystko.- To
rzekłszy ukrył twarz w dłoniach, bo nie chciał żeby wilczyca widziała jak
płacze? Tak Black płakał, płakał szczerze. Nie wiedział co ma zrobić. Dlaczego
to wszystko spotyka akurat jego? Chciał być zwykłym nastolatkiem, który ma
problemy takie jak wszyscy inni. Czyli dziewczyny, szkoła, oceny i tp. Ale
jednak nie! Nie, on zawsze musi mieć inaczej. Czuł się fatalnie, nie chciał,
nie mógł już dalej udawać że wszystko jest ok. to było za dużo.
Victoria wiedziała co czuje
chłopak. Chciała mu pomóc, wiedziała że
płacze. Nie chciała by było mu przykro. On nie był słaby, on był bardzo silny,
może nie fizycznie, ale psychicznie na pewno. Każdy inny nastolatek by się
załamał już dawno, ale on nie. On trwał w tym wszystkim i ukrywał swoje
problemy. Był silny i nie ważne co mówił, nie spotkała jeszcze tak silnego
człowieka, musi mu to powiedzieć!- Czarny,
ty nie jesteś słaby. Jesteś silny, bardzo silny, każdy nawet dorosły, by się na
twoim miejscu już załamał. Ale ty nie i nie rób tego, nie załamuj się… Kamil
musisz być silny… Kamil musisz dalej żyć.- To mu cos przypomniało, te słowa z snu o Potterach, przecież ta kobieta tak mówiła do syna. Tyle że Vicka
użyła zamiast Harry, imienia Kamil. Chłopak spojrzał na nią i powiedział.- Dzięki Vicka, naprawdę dzięki. A po za tym
to czemu ty nie śpisz ?- Wilczyca spojrzała na niego i powiedziała.- Usłyszałam że nie śpisz, chciałam sprawdzić
czy wszystko jest ok. Naprawdę musisz żyć dalej i nie patrzeć w tył. A tak po za tym, to wszystkiego
najlepszego!
-
Że co? Ale ja mam urodziny w grudniu, a jest lipiec, a właściwie już od pół
godziny sierpień.
-
Twoje prawdziwe urodziny, są właśnie dzisiaj.
-
Nie gadaj!
-
No mówię.
-
To ile ty jeszcze o mnie wiesz, rzeczy których ja nie wiem?
-
Trochę tego jest ale niedługo się ich dowiesz.
-
A jak ? Powiesz mi?
-
Nie, nie powiem ci.
-
Więc jak?
-
To tajemnica.
-
No ok. Vica idź już spać.
-
A ty?
-
Ja jeszcze popatrzę w gwiazdy.
-
Okey. Branoc.
-
Dobranoc.- Wilczyca odeszła do swojego legowiska i położyła się
spać. Chłopak jeszcze patrzył w gwiazdy, aż w jego dłoniach zmaterializował się
list. Spojrzał na list zdziwiony. – Skąd
to się tu wzięło?- zapytał sam siebie. Na początku pomyślał że to może być
jakaś pułapka. Ale gdyby była to by już dawno pewnie nie żył. Jego ciekawość
przezwyciężyła, otworzył list i zaczął czytać.
Kochany Harry!
Na początku, musimy cię poinformować że na list zostało rzucone, tak abyś tylko ty i osoby którym pozwolisz mogły go przeczytać. Ale zacznijmy od początku, jeśli nie wiesz to naprawdę nazywasz Harry James Potter. I jesteś naszym synem. Naszym, to znaczy moim i
Jamesa. Ach… ale ze mnie gapa, ja nazywam się Lily, Lilian Evans-Potter i jestem
twoją matką. Synku jeśli czytasz ten list, oznacza to że ja i twój ojciec nie żyjemy, a ty masz już 15 lat i jesteś wystarczająco duży by się o tym dowiedzieć.
Jeśli
również nie wiesz, to jesteś czarodziejem. I to nie byle jakim, w
twoich żyłach płynie krew samego Merlina przez co i
Godryka Gryffindora. Wiem że
pewnie myślisz,
że to jakiś głupi żart, ale to czysta prawda. Proszę uwierz mi. Ach… No tak, z godziną mojej śmierci, zostało rzucone zaklęcie ochronne na ciebie. Które wygaśnie z dniem twoich 17urodzin.
Harry proszę uważaj na siebie, do dnia twoich 17 urodzin Voldemort nie może ci zrobić krzywdy. Synku musisz znać powód naszej śmierci. Zginęliśmy bo cię broniliśmy, ale nie obwiniaj się o to. Zginęliśmy przez przepowiednie, która mówi że jedynie ty możesz zabić Voldemorta. Synku ja nie wiem co
powiedzieć,
teraz to wydaje mi się
niemożliwe że nigdy nie poznam cię
bardzie. Teraz gdy piszę
ten list patrzę na
ciebie na dziecinnej miotełce
i chce by to trwało
wiecznie, ale to niemożliwe,
niemożliwe przez tego Gada. Harry po za tym,
twoim prawnym opiekunem od dnia naszej śmierci jest Syriusz Black. Synku jeśli nie wiedziałeś nic o magii, oraz nie przebywasz z Łapą, oznacza to iż, prawdopodobnie zostałeś umieszczony z mugolami (nie magicznymi
ludźmi) .
Zaś jeśli wiedziałeś o magii i nie jesteś z Syriuszem, oznacza to że zostało rzucone na ciebie zaklęcie adopcyjne. Tak wtedy na pewno. Jesteś zbyt podobny do Jamesa, żeby nikt cię nie poznał.
Nawet jeśli
do 11 urodzin byłbyś przekonany, że jesteś kimś innym.
Każdy
nauczyciel znał
twojego ojca i na pewno by cię
poinformowali kim jesteś.
Nie wiem co dodać
synku. Może to że cię bardzo mocno kocham. Ech.. Kocham cie
synku i zawszę będę cię kochać. Pamiętaj nie obwiniaj się o naszą śmierć. Życie toczy się dalej, a nasza śmierć widocznie musiała być. Nie zrobiliśmy tego z przymusu, oddaliśmy za ciebie Zycie bo cię kochaliśmy. Ach… I wszystkiego najlepszego z
okazji urodzin synku, do listu jest dołączony prezent ode mnie i Jamesa. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego Harry!
Całuje
Lily Evans-Potter,
twoja kochającą Mama!
-Co to wszystko znaczy?
Pomyślał chłopak.- Jestem tym sławnym Harry’ m Potterem? Niemożliwe. Ale to by
wyjaśniało to dlaczego, Merlin i ta kobieta oraz Victoria, tak się do mnie
zwracają. Sam nie wiem. Przecież nie jestem nawet podobny do Potterów. Ale nie,
przecież pisało ze wtedy rzucono na mnie zaklęcie adopcyjne. Ech.. zobaczmy co
to za prezent.- Wyciągną rękę po kopertę w której był list. Włożył rękę do
środka i poczuł coś miękkiego. Wyciągną
to i zobaczył długą srebrna pelerynę. Do której była przypięta kartka o następującej
treści.
Kochany Harry!
Sto lat, zdrowia synku.
To moja, a teraz już twoja peleryna niewidka.
Niech ci dobrze służy. Ach.. I mam nadzieje że mama ci wszystko wyjaśniła w liście.
Ściskam
Twój kochający ojciec
Wow, pomyślał,
najprawdziwsza niewidka. Nie wierzył swoim oczom ale chyba to prawda. Włożył
jeszcze raz rękę do koperty, poczuł że jest tam jakaś książka. Wyciągną ją i zobaczył
przyczepioną karteczkę, podobną jak przy pelerynie ale z pismem z listu.
Harry!
To jest pamiętnik, ale
nie taki zwykły, Dzięki niemu będziemy
mogli rozmawiać. Zapewne
zastanawiasz się jak?
Zostało rzucone na nie zaklęcie które pozwoli nam komunikacje. Będę odpowiadać na każdą
twoją wypowiedzi
zgodnie z czasem jaki jest u ciebie. Te odpowiedzi nie są zaplanowane, odpowiada na nie jakby moja i twojego
taty dusza.
Kochająca
Mama.
Chłopak się zdumiał nigdy
nie słyszał o czymś takim. Sięgną tam jeszcze raz i wyciągną trzy
lusterka. Do nich również doczepiona
była karteczka.
Młody!
To są lusterka dwukierunkowe. Jedno dla
ciebie dwa pozostałe dla twoich przyjaciół. Wystarczy że wypowiesz ich imię, a oni będą mieli je przy sobie i możecie porozmawiać. Nie zgub ich młody. Ach i mam nadzieję , że nie jesteś jakimś kujonem, lub grzecznym chłopczykiem,
tylko prawdziwym moim następcą.
Co oznacza Huncwota.
Ściskam
Tata
Chłopak szepną- Sam już nie
wiem kim ja jestem.- Postanowił że jutro wszystko sobie przemyśli, a teraz
pójdzie spać. Włożył prezenty pod łóżko i położył się spać. Co dziwne od razu zmorzył go sen.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
- - - - - - - - - - - - - -
1,, I jednym machnięciem
różdżki’’* Wiem że
młodocianym czarodziejom nie wolno używać różdżki, ale był wtedy jeszcze na posesji Blacków, czyli
nie mogli wykryć kto
rzucił akurat to zaklęcie.
OMG.. Ludzie wczoraj zaczęłam pisać a
dzisiaj jak siadłam do kompa o 900 skończyłam o 1205.
Kurcze to nowy rekord. 12 stron w Wordzie w taki czas. Ja nie wiem jakąś wenę mam
dzisiaj. Ech mam nadzieje że
wam się
podobał rozdział. Wiecie co? Ja mam zbite, chciałam się zmieścić w 3dniach pisząc
ten rozdział. Bo wczoraj napisałam jedynie jedną
stronę. A
tu proszę
mama mi mówi, że
dzisiaj jadę na
jazdę
konną. I
ja od razu do kompa bo mnie coś
natchnęło.
To się
nazywa wena jak na zawołanie, a co do listu to wiem że słaby no ale pomimo 5 z Polaka na koniec roku z
pisania listu dostałam 4- to wiecie. Ech nie mam nic do dodania, oprócz tego że proszę o
komki. No to na razie.
Ps1.
W następnym
rozdziale. ,, Chyba naprawdę jestem Potterem’’ ,,Jak oni zareagują?’’ ,,Powiedzieć im
prawdę?’’
Ps2.
Już się biorę za
pisanie nowego rozdziału. Pewnie będzie
szybko biorąc
pod uwagę
ten.
Ps3.
Rozdział dedykuje wszystkim odwiedzającym.
Ps4.
Ovis wielkie dzięki
za komentowanie mojego bloga. Wiesz co? Dodam twojego do moich linków, jest on świetny!
Ps5.
Przepraszam za błędy Word
mi tu strasznie miesza raz poprawi dobrze a raz nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz