środa, 25 lipca 2012

Rodział 3: Czy to wszystko ma sens?


Chłopak przeciągną się na łóżku i leniwie otworzył oczy. A niech to !- Kamil zdenerwował się nie na żarty, znowu wstał za dwadzieścia czwarta w nocy, bądź jak kto woli rano. Od feralnego wieczoru miną tydzień, Black bardzo dużo o tym rozmyślał i doszedł do wniosku, że  to były tylko przewidzenia. Nie wiedział jak bardzo się mylił. Chłopak jak to miał już w zwyczaju wstał i poszedł prosto pod prysznic, umył się i przebrał na sportowo. Chłopak już miał zbiec na dół kiedy do kuchni, żeby sobie zrobić śniadanie, lecz zatrzymało go pukanie do okna. Czarny spojrzał w tamtą i zobaczył sowę Jacka, u którego była reszta paczki.  Natychmiast tam pobiegł i otworzył okno. Do nóżki sowy przywiązany był list, chłopak z zaciekawieniem otworzył i zaczą czytać.
Siema Harry!
Co powiesz jeśli byśmy do ciebie wpadli dzisiaj? Poćwiczyli byśmy walkę na miecze! I może odnowilibyśmy naszą bazę. No ale co u ciebie?  Bo u nas same nudy. Max zaczyna wariować ! No ja nie wiem, co się z nim dzieje, Ciągle się czymś  rozprasza , no weź co się z nim dzieje? Hmm… zauważyłeś że w szkole też tak miał, przez kilka dni na miesiącu? Ciekawe dlaczego, no ale to nic ważnego. He, he Ron się właśnie objada ciastkami. Ech… przydał by mu się ruch. A tak po za tym, to jak możemy do ciebie przyjechać? Odpisz zaraz jak dostaniesz sowę, no chyba że jest nieprzyzwoita pora, jak tak to poczekaj aż będzie odpowiednia. No ok. to ja kończę.
Twój kumpel
Jack Szarow.
Ps.  Przecież znasz Promyka* zawsze lubi się spóźnić!
Black pomyślał żeby powiedzieć o Max’ ie Ronowi i Jackowi, ale może Max tego nie chce. Hmm Na pewno myśli że jak się  dowiemy, to się od niego odwrócimy. O nie ! My mu pomożemy, kociołaki  są groźne jedynie dla ludzi ! Namówię Rona i Jacka do zostania, tak jak ja, animagami ! –Szepną do siebie.- OMG już za piętnaście czwarta! Mam dziesięć minut na  zjedzenie śniadania , inaczej Vicka mnie zabije.- dodał już w myślach, natychmiast zbiegł do kuchni i zaczą przygotowywać sobie kanapki. Gdy skończył wziął sobie dwie butelki wody. Gdy kończył jedzenie usłyszał w głowie. – O… Już na nogach? Ech.. No ok. wstawaj i idziemy ćwiczyć!- Chłopak natychmiastowo odrzekł .- Się robi Vick.- Po czym wstał i wyczarował jej obroże oraz smycz. Założył wilczycy wyczarowany sprzęt i poprowadził do drzwi. Gdy już wyszli, Kamil zaczął biec, zdziwiło to Victorie ponieważ to zwykle ona zaczynała bieg. Wilczyca była coraz bardziej zdumiona, co prawda chłopakowi poprawiła się przez ten tydzień kondycja, ale żeby aż tak. Ona mistrzyni biegania nie może dogonić chłopaka, który dopiero co zaczyna ćwiczyć!  Dobiegli w piętnaście minut do parku, a chłopak od razu padł na ziemię, nie po to by odpoczywać, lecz by robić brzuszki. Zrobił pięć tur po pięćdziesiąt brzuszków. Później przerzucił się na pompki, zrobił ich tyle samo co brzuszków tyle że w czterech turach. Po tych ćwiczeniach zrobił sobie przerwę i napił się wody.  Gdy skończył pić, wrócił do zajęć. Na przemian podciągał się i skakał. Skończył ćwiczenia po jakiś 3godzinach. Victoria była pod dużym wrażeniem, ba! Dużym? Raczej ogromnym wrażeniem, jego wyczynu. Nikomu, powtarzam nikomu,  w tak krótkim czasie nie udało się, wykonać tyle ćwiczeń. Chłopak, jak gdyby nigdy nic, złapał za smycz i zaczą biec w stronę posesji Blacków.  Gdy tam dotarł, wszedł po cichu do kuchni i zerkną  na zegar wiszący na ścianie i niezmiernie się zdziwił. Była dopiero 7.30! – O matko!- Szepną sam do siebie. Postanowił, że zrobi sam śniadanie dla reszty. Natychmiast wyciągną z lodówki warzywa, owoce, majonez, masło, chleb, wędlinę i ryż… Ach i przyprawy! . Na początku zaczął,  gotować  ryż. W międzyczasie, krajał warzywa oraz  wędlinę i wrzucał do miski. Gdy warzywa były już w misce razem z mięsem, dorzucił ugotowany ryż. Do skończenia sałatki, zostało tylko dodać majonez, tak też zrobił. Zaczął, po skończonej sałatce, robić kanapki. Zajęło mu to trochę czasu, ale git że się udało. W końcu, nie wiedział tylko co zrobić z  jajkami, aż nagle go olśniło! Wyciągnął szybko patelnie i wstawił ją na ogień. Prawie przypalił jajecznicę, którą miał zamiar robić, ale na szczęście do tego nie doszło. Po skończonej pracy, z przygotowywaniem posiłku, porozstawiał talerze na stole w jadalni.  Zaczął nakładać na każdy talerz jajecznicę, kanapki postawił na środku a sałatkę niedaleko, kanapek. Po chwili walną się w głowę. Zapomniał o piciu! Natychmiast rzucił się w kierunku kuchni po czym wrócił, z trzema  dzbankami soku z dyni. Dwa w rękach, a trzeci lewitował za nim.  Nudziło mu się, a nie chciał czekać aż się pobudzą. Było ich dzisiaj znacznie więcej, bo wczorajsze zebranie Zakonu, trwało do pierwszej w nocy. Chłopak pomyślał że może nie powinien ich budzić. Ale  gdy spojrzał na zegarek, to się zmieniło. Otóż była już 10,30.*  Pospali sobie, a on nie wierzył że tak długo robił śniadanie. No ale cóż, nigdy wcześniej nie robił śniadań, no chyba że dla siebie i Syri’ ego*.  Wstał i po cichu czmychną na górę, zakradł się do każdego z zamieszkanych pokoi, oprócz swojego oczywiście i nad głowami śpiących pojawiły wiadra lodowatej wody. Chłopak pośpiesznie zbiegł na dół, był już prawie na końcu schodów, kiedy usłyszał wrzask. Jak gdyby  nigdy nic poszedł do kuchni. Poczekał z 10min aż usłyszał głosy dochodzące z korytarza.
- Co za kretyn nas w ten sposób obudził?!?
- Nie wiem ku**a !
- Możesz nie przeklinać?!- Rozpoznał głos Syriusza.
- No co? Jakiś imbecyl, na nas lodowatą wodę wylewa! Mam prawo być zły!
- No masz, ale możesz nie przeklinać.
- No ok.- Na tym dialog się nie skończył, a  raczej nie skończył by, gdyby nie to że młody Black wyszedł do nich z bananem mówiąc.
- Ello ziomki.
- ….Eeeeee? – Nie zrozumieli co mówił.
- Ello/ Cześć/ Siema ? Ostatecznie dzień dobry!

- Nie taki dobry! Jakiś Idiota wylał na nas lodowatą wodę! – Odrzekł Mundungus Fletcher. Chłopak na samo wspomnienie parsknął śmiechem i dodał.- No Sorry.

- TO BYŁEŚ TY?!!?!?!?!?!- Krzyknęli wszyscy zgodnie.

- No wielkie sorry, ale nie dało was się inaczej obudzić, a na stole już czeka śniadanie!- Dorośli mrucząc coś pod nosem, zapewne cenzurowane przekleństwa, udali się do salonu na śniadanie. Jedli w ciszy, aż w końcu Kamil zapytał.- Syriuszu czy mogą do mnie przyjechać chłopaki do końca wakacji?- Mężczyzna podniósł głowę i z uśmiechem odpowiedział.- Jasne młody, ale najpierw posprzątasz w swoim pokoju. Bez użycia magi i bez wpychania rzeczy pod łóżko, bo tam też ma być czysto.- Chłopak rozszerzył oczy i krzykną.

- CZYŚ TY ZWARIOWAŁ?!?!

- Nie, nie zwariowałem i nie dyskutuj.- Młodszy Black jękną  żałośnie i powiedział.- A-a-a-a-ale…. A-a-ale p-p-p-przecież t-t-t-tam, t-t-tam… Nie sprzątałem od wieków.

- No to co?

 -Mogę użyć magii?? Pppprrrrooossszzzzzzę cię.- I zrobił najsłodszą minkę jaką umiał.

- No dobra, ale jej nie nadużywaj.

- Juhu! To ja idę odpisać chłopakom, a zaraz  później zabieram się za sprzątanie. –Powiedział głosem dwulatka, po czym wybiegł z salonu. Usłyszał jeszcze jak starszy Black mówi.- Jestem dla niego za miętki!- Zachichotał i wbiegł po schodach na górę. Gdy wchodził, a raczej wbiegał, do pokoju, nie zauważył niestety podwiniętego dywanu, co skończyło się głośnym hukiem i jękiem Czarnego. Otóż nie zauważając podwiniętego dywanu, nie zatrzymał się i biegnąc wywalił się i poleciał prosto w ścianę.  Chłopak przez chwilę leżał, bez ruchu na podłodze aż zaczęło się. – No nie! Jasna cholera! Ku**a! Co to było??!! Ten dywan mnie wk*rwia! Trzeba wywalić to dziadostwo!- Kamil w  porę się opamiętał i zaczął sprzątać. – Później napiszę do reszty paczki.- Postanowił sobie. Pokój już błyszczał , ale jednak zostało mu posprzątać pod łóżkiem. Włożył tam rękę i poczuł coś Miękkiego. Wyciągną to i rozszerzył oczy. Przecież to była peleryna niewidka!

-Ale jak- Szepną sam do siebie.  Aż przypomniał sobie o liście. Jednak się mylił. Chociaż może. Trzeba to sprawdzić. Włożył ponownie rękę pod łóżko i wyciągną książkę. To robiło się coraz bardziej realne, jeśli będą tam trzy lusterka okaże się to prawdą.  Bał się, bał się tego, jednak włożył rękę ponownie pod łóżko i jednak wyciągną lusterka. Chłopak patrzył na przedmioty smutnie. Tak bardzo nie chciał by to była prawa, ale jednak to była prawda. I wtedy przypomniał sobie, że przez książkę może się z nimi porozumieć. Postanowił to zrobić! Chciał tego, teraz może w końcu dowie się prawdy, nie ważne jak strasznej, ale jednak prawdy. Najpierw jednak napisał list do chłopaków.

Drogie chłopaki !

No ok. Wpadajcie do mnie, ale jutro i z wszystkimi swoimi rzeczami. Załatwiłem to z Syriuszem i możecie zostać do końca wakacji. Dopiero jutro, bo dziś muszę coś przemyśleć. No ja już kończę, do zobaczenia.

Wasz kumpel

Kamil Black.

Ps. Ron, Jack mam wam coś do powiedzenia.

Ps.2 No jasne że poćwiczymy walkę na miecze!

Kamil wysłał wiadomość przez Hedwige. Wyciągną książeczkę, wziął do ręki pióro i zamoczył je w atramencie…

 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - - - - - - - - - -

1. Promyk* Sowa Jacka.

2 10,30* Celowy błąd, przecież wiem że nie stawia się kropki po cyfrach.

3 Syri’ ego* Zdrobnienie od Syriusz. Przynajmniej w mym odpowiadaniu.

Och dzięki Bogu!

Już skończyłam ten rozdział. Uch…. Nie miałam weny, zaczęłam po skończeniu pisania tamtego a dopiero teraz ten skończyłam. Nie wiem jak ja się z tym wyrobię. Ach i Komentarze nie gryzą więc proszę o komentarze.

Ps. Rozdział dedykuje wszystkim blogerom, a w szczególności Ovis, oraz mym przyjaciółkom.

Ps2. Wiem ze akcja rozgrywa się bardzo wolno, ale cóż lepiej wolno niż mega szybko i nic nie zrozumiecie.

Ps3. Ja wiem że rozdział krótki, ale to wina mej weny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz