Chłopak przeciągną się na
łóżku i leniwie otworzył oczy. A niech to !- Kamil zdenerwował się nie na
żarty, znowu wstał za dwadzieścia czwarta w nocy, bądź jak kto woli rano. Od
feralnego wieczoru miną tydzień, Black bardzo dużo o tym rozmyślał i doszedł do
wniosku, że to były tylko przewidzenia.
Nie wiedział jak bardzo się mylił. Chłopak jak to miał już w zwyczaju wstał i
poszedł prosto pod prysznic, umył się i przebrał na sportowo. Chłopak już miał
zbiec na dół kiedy do kuchni, żeby sobie zrobić śniadanie, lecz zatrzymało go
pukanie do okna. Czarny spojrzał w tamtą i zobaczył sowę Jacka, u którego była
reszta paczki. Natychmiast tam pobiegł i
otworzył okno. Do nóżki sowy przywiązany był list, chłopak z zaciekawieniem
otworzył i zaczą czytać.
Siema Harry!
Co powiesz jeśli byśmy do ciebie wpadli dzisiaj? Poćwiczyli byśmy walkę na miecze! I
może odnowilibyśmy naszą bazę. No ale co u ciebie? Bo u nas same nudy. Max zaczyna wariować ! No ja nie wiem, co się z nim dzieje, Ciągle się czymś rozprasza ,
no weź co się z nim dzieje? Hmm… zauważyłeś że w szkole też tak miał, przez kilka dni na miesiącu? Ciekawe dlaczego, no ale to nic ważnego. He, he Ron się właśnie objada ciastkami. Ech… przydał by mu się ruch. A tak po za tym, to jak możemy do ciebie przyjechać? Odpisz zaraz jak dostaniesz sowę, no chyba że jest nieprzyzwoita pora, jak tak to poczekaj aż będzie odpowiednia. No ok. to ja kończę.
Twój kumpel
Jack Szarow.
Ps. Przecież znasz Promyka* zawsze lubi się spóźnić!
Black pomyślał żeby
powiedzieć o Max’ ie Ronowi i Jackowi, ale może Max tego nie chce. Hmm Na pewno
myśli że jak się dowiemy, to się od
niego odwrócimy. O nie ! My mu pomożemy, kociołaki są groźne jedynie dla ludzi ! Namówię Rona i
Jacka do zostania, tak jak ja, animagami ! –Szepną do siebie.- OMG już za
piętnaście czwarta! Mam dziesięć minut
na zjedzenie śniadania , inaczej Vicka
mnie zabije.- dodał już w myślach, natychmiast zbiegł do kuchni i zaczą
przygotowywać sobie kanapki. Gdy skończył wziął sobie dwie butelki wody. Gdy
kończył jedzenie usłyszał w głowie. – O… Już na nogach? Ech.. No ok. wstawaj i
idziemy ćwiczyć!- Chłopak natychmiastowo odrzekł .- Się robi Vick.- Po czym
wstał i wyczarował jej obroże oraz smycz. Założył wilczycy wyczarowany sprzęt i
poprowadził do drzwi. Gdy już wyszli, Kamil zaczął biec, zdziwiło to Victorie
ponieważ to zwykle ona zaczynała bieg. Wilczyca była coraz bardziej zdumiona,
co prawda chłopakowi poprawiła się przez ten tydzień kondycja, ale żeby aż tak.
Ona mistrzyni biegania nie może dogonić chłopaka, który dopiero co zaczyna
ćwiczyć! Dobiegli w piętnaście minut do
parku, a chłopak od razu padł na ziemię, nie po to by odpoczywać, lecz by robić
brzuszki. Zrobił pięć tur po pięćdziesiąt brzuszków. Później przerzucił się na
pompki, zrobił ich tyle samo co brzuszków tyle że w czterech turach. Po tych
ćwiczeniach zrobił sobie przerwę i napił się wody. Gdy skończył pić, wrócił do zajęć. Na
przemian podciągał się i skakał. Skończył ćwiczenia po jakiś 3godzinach.
Victoria była pod dużym wrażeniem, ba! Dużym? Raczej ogromnym wrażeniem, jego
wyczynu. Nikomu, powtarzam nikomu, w tak
krótkim czasie nie udało się, wykonać tyle ćwiczeń. Chłopak, jak gdyby nigdy
nic, złapał za smycz i zaczą biec w stronę posesji Blacków. Gdy tam dotarł, wszedł po cichu do kuchni i
zerkną na zegar wiszący na ścianie i
niezmiernie się zdziwił. Była dopiero 7.30! – O matko!- Szepną sam do siebie.
Postanowił, że zrobi sam śniadanie dla reszty. Natychmiast wyciągną z lodówki
warzywa, owoce, majonez, masło, chleb, wędlinę i ryż… Ach i przyprawy! . Na
początku zaczął, gotować ryż. W międzyczasie, krajał warzywa oraz wędlinę i wrzucał do miski. Gdy warzywa były
już w misce razem z mięsem, dorzucił ugotowany ryż. Do skończenia sałatki,
zostało tylko dodać majonez, tak też zrobił. Zaczął, po skończonej sałatce,
robić kanapki. Zajęło mu to trochę czasu, ale git że się udało. W końcu, nie
wiedział tylko co zrobić z jajkami, aż
nagle go olśniło! Wyciągnął szybko patelnie i wstawił ją na ogień. Prawie
przypalił jajecznicę, którą miał zamiar robić, ale na szczęście do tego nie
doszło. Po skończonej pracy, z przygotowywaniem posiłku, porozstawiał talerze
na stole w jadalni. Zaczął nakładać na
każdy talerz jajecznicę, kanapki postawił na środku a sałatkę niedaleko,
kanapek. Po chwili walną się w głowę. Zapomniał o piciu! Natychmiast rzucił się
w kierunku kuchni po czym wrócił, z trzema dzbankami soku z dyni. Dwa w rękach, a trzeci
lewitował za nim. Nudziło mu się, a nie chciał czekać aż się pobudzą. Było ich dzisiaj znacznie więcej, bo
wczorajsze zebranie Zakonu, trwało do pierwszej w nocy. Chłopak pomyślał że
może nie powinien ich budzić. Ale gdy
spojrzał na zegarek, to się zmieniło. Otóż była już 10,30.* Pospali sobie, a on nie wierzył że tak długo
robił śniadanie. No ale cóż, nigdy wcześniej nie robił śniadań, no chyba że dla
siebie i Syri’ ego*. Wstał i po cichu
czmychną na górę, zakradł się do każdego z zamieszkanych pokoi, oprócz swojego
oczywiście i nad głowami śpiących pojawiły wiadra lodowatej wody. Chłopak
pośpiesznie zbiegł na dół, był już prawie na końcu schodów, kiedy usłyszał
wrzask. Jak gdyby nigdy nic poszedł do
kuchni. Poczekał z 10min aż usłyszał głosy dochodzące z korytarza.
- Co za kretyn nas w ten
sposób obudził?!?
- Nie wiem ku**a !
- Możesz nie przeklinać?!-
Rozpoznał głos Syriusza.
- No co? Jakiś imbecyl, na
nas lodowatą wodę wylewa! Mam prawo być zły!
- No masz, ale możesz nie
przeklinać.
- No ok.- Na tym dialog się
nie skończył, a raczej nie skończył by,
gdyby nie to że młody Black wyszedł do nich z bananem mówiąc.
- Ello ziomki.
- ….Eeeeee? – Nie zrozumieli
co mówił.
- Ello/ Cześć/ Siema ?
Ostatecznie dzień dobry!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz