piątek, 27 lipca 2012
środa, 25 lipca 2012
Rozdział 5: Bo na tym polego przyjaźń.
Kamil siedział właśnie przy stole, konsumując obiad. Nie mógł się już doczekać kiedy przybędą chłopaki, energia go rozpierała od rana. Musiał niestety jeszcze czekać, ale to mu nie przeszkadzało. Harry nie wiedział jak dać upust emocjom, gdy wnet przypomniał sobie, że ich baza stoi cała w kurzu. No tak! To jest pomysł, wysprząta całą bazę, ale sam?! No tak a co mu szkodzi! Zjadł resztę obiadu bardzo szybko, podziękował i zerwał się z krzesła, po czym wybiegł na korytarz. Podbiegł do ściany i przyłożył rękę w odpowiednim miejscu, gdy ukazało się przejście natychmiast tam wszedł. Rozejrzał się uważnie i skrzywił, przecież tam była cała masa kurzu ! Sięgną szybko, po pierwszą lepszą książkę o tytule ,,Przydatne zaklęcia czyszczące!’’ Od razu ją otworzył, na pierwszej stronie zauważył wiele przydatnych zaklęć takich jak:
- Blizzard*- Zaklęcie powodujące zamiatanie kurzów bądź śmieci.
-Lavabit* - Zaklęcie myjące wszystkie powierzchnie.
Czy Regenerare*- Zaklęcie regenerujące. Od razu zaczą je rzucać. Nie minęło 10minut a salon lśnił czystością. Spojrzał na kanapę, było na niej stare dziurawe nakrycie. Postanowił to zmienić, szepną więc- operiet novum!* - A po chwili, na miejscu starego nakrycia, było całe nowe nakrycie i to w barwach Gryffindoru! Chłopak zadowolony z swojej pracy, wyszedł z , teraz już, przytulnego salonu na korytarz. Wszedł do kuchni i spojrzał na zegar, była już 15,30 co oznaczało iż za 5 minut pojawią się chłopaki! Na jego ustach pojawił się wielki banan i wcale nie znikał, lecz cały czas się powiększał. Usiadł i czekał, 15,32 i 5sekund, 15,33 i 35sekund, 15,33 i 55sekund. No szybciej ! – Szepną do siebie. 15,34 i 40 sekund. Jeszcze 20 sekund! Szybciej, szybciej czasie! Iiiiiiiiiiiiiiiiii….. JEST ! Są ! Gdy wybiła równo 15,35 Kamil poderwał się z podłogi na której usiadł i pobiegł w stronę kominka, gdzie pojawiły się już chłopaki. Przywitał ich z ,wielkim, bananem na twarzy i uściskiem dłoni. Zaprowadził ich do pokoi. Ron i Jack wywalili swoje rzeczy na łóżko, mówiąc że później się rozpakują i wyszli do ich tajnego salonu, zaś Max powiedział że gdy się rozpakuje to do nich dołączy. Harry pobiegł do salonu gdzie czekali na niego Weasley i Szarow. Jack od razu na niego naskoczył, rzekłszy – Dobra Kamil gadaj o co chodzi.- Młodego Blacka opuściła, przez chwilę odwaga, ale w końcu raz kozie śmierć, powie im i już bez lęku rzekł.- No dobra, powiem wam. Jak obiecacie, że się po tym od Max’ a nie odwrócicie!- Ron i Jack wymienili spojrzenia i odrzekli zgodnie.- No dobra, przysięgamy, ale mów!- Potter zaśmiał się w myślach. Ach ta Huncwocka ciekawość. – A więc tak, Max jest kociołakiem.- Rzekł z prosto z mostu, uśmiech na twarzach jego przyjaciół zmieniał się w szok. – A-a-ale j-jak ? – Wyjąkał Jack.- Nie wiem, wiem że nim jest i postanowiłem mu pomóc. On nam nie powiedział, bo zapewne obawiał się że się od niego odwrócimy gdy się dowiemy kim jest. Pamiętacie? Zawsze znikał podczas pełni, a na kilka dni przed nią, stawał się nadpobudliwy i niespokojny. Musimy mu pomóc!- Odrzekł na to Czarny. – Ale jak?- Zapytał wystraszony Ron.- Animagia! To jest najlepsze rozwiązanie, kociołaki są groźne jedynie dla ludzi, a nie dla zwierząt. A nie dość że w ten sposób pomożemy Max’ owi, to jeszcze ułatwi nam to robienie psikusów!- Natychmiastowa reakcja Harry’ ego. Ron w końcu się wypowiedział. – No fakt, ale na to potrzeba lat !- Kamil parskną i odrzekł.- A wcale że nie! Mi to zajęło godzinę.
- ŻE CO ??!- Chłopak zaśmiał się i powiedział.- To co słyszeliście, chwila dam wam książki o tym, poczytacie i zaczniecie próbować ok.?
- No ok.- Odpowiedzieli, na co Black wyciągną książkę z której nauczył się tej sztuki i mrukną celując w nią różdżką.- Effingo veritatem!- I obok prawdziwej książki, pojawiła się jeszcze jedna inna. Chłopak wstał i podał przyjaciołom książki. Jego przyjaciele pogrążyli się w lekturze, po 15minutach chcieli zacząć ćwiczyć. Więc zabrali się do pracy, Harry wprowadził ich w trans. Najpierw zrobił to z Jackiem, okazało się że jego zwierze to koń. Później oboje wprowadzili w trans Rona, jego zwierzęciem była jaszczurka. Jack i Ron zaczęli ćwiczyć przemiany po godzinie udało się to Jackowi, Ronowi trochę później. Kamil się niecierpliwił, dlaczego nadal nie ma Max’ a ? I nagle przejście się otwarło a do środka wszedł smutny Max. Potter zerwał się na równe nogi i powiedział – Dlaczego jesteś smutny Max? – Max podniósł na niego wzrok i odrzekł.- Zabito moją matkę, a po za tym muszę wyjechać na 4dni, a później mam pogrzeb. – Black odpowiedział mu kładąc rękę na jego ramieniu.- Przykro mi Max, a i mamy dla ciebie parę pytań.- Chłopcy pokiwali za jego plecami głowami. Zaś on odpowiedział – No to pytajcie. – Harry wskazał mu krzesło przy stoliku. Flinston tam usiadł. Zaś Potter wraz z Ronem, oraz Jackiem usiedli naprzeciw. Black zaczą oficjalnym tonem.- Czy to prawda, że szanowny pan Maximilian F. jest kociołakiem ? – Na twarzy Chłopaka pojawił się szok i wyjąkał – N-nie !- Harry nie dał się zwieść i odrzekł- Proszę nie kłamać panie Flinston. – Przesłuchiwany przełkną głośno ślinę i odrzekł. – Tak. Tak ! Jestem potworem- odwrócił twarz w drugą stronę i dodał- możecie się teraz ode mnie odwrócić, śmiało! Nie będę miał wam tego za złe, sam się siebie brzydzę!- Harry natychmiast mu odrzekł- Max ! My się od ciebie nie odwrócimy ! Nadal chcemy się z tobą przyjaźnić i nam to kim jesteś nie przeszkadza ! To że masz ,,mały futerkowy’’ problem, nie znaczy że przestaniemy się z tobą przyjaźnić! Jesteśmy przyjaciółmi na dobre i złe ! Nie chcemy zrywać przyjaźni z tobą! – Max podniósł na niego wzrok i zapytał.- Naprawdę?- Kamil odpowiedział. – Tak Max ! Jesteśmy w końcu przyjaciółmi, a po za tym znaleźliśmy sposób by towarzyszyć ci podczas pełni!- Na twarzy Flinstona pojawił się szok, mieszany z szczęściem. Zdołał tylko powiedzieć.- A-a-ale j-j-jak ???! – Chłopcy wyszczerzyli się i powiedzieli.- Animagia! – Max odpowiedział im.- Z racjonalnego punktu widzenia, tej szlachetnej sztuki, transmutacji uczy się kilka lat. Więc nie sadzę by to wypaliło. A zresztą najpierw trzeba się zarejestrować w ministerstwie magi, więc jak im to wytłumaczycie? – Black odpowiedział mu. – Max, ale my to już umiemy, a po za tym, kto mówi o legalnej animagi? Ja, Jack i Ron jesteśmy nielegalnymi animagami dla ciebie! Zrozum chcemy ci pomóc i nic nie zmieni naszego nastawienia do ciebie! Przecież jakby ni to, że akceptujemy ciebie jako kociołaka, to byśmy zapewne ni uczyli się Animagi! – Na twarzy Max’ a pojawił się szeroki uśmiech, a sam Flinston odrzekł.- Naprawdę bardzo dziękuje wam. A właściwie jakimi jesteście zwierzętami? – Chłopcy się wyszczerzyli zaczęli mówić po kolei.
- Bułany Koń!
- Pomarańczowa Jaszczurka!- Teraz spojrzeli na Pottera, który z wielkim bananem na ustach odrzekł.- Czarny Wilk!- Każdy z Huncwotów przybił sobie piątkę. Teraz głos zabrał Harry.- Trzeba nam wymyślić jakieś ksyki.- Reszta paczki pokiwała głowami.- Wiem !-odezwał się Max.- Ty Kamil możesz być, hmm …. Już wiem Blacki*! Od nazwiska. Jack to może Spirit*? Jest koniem więc mu może pasować. A Ron to, to, to …. Nie wiem. Hmm… Może Rudy*? Bo masz rude włosy, co wy na to?- Każdy z wyżej wymieniony pokiwał z głową, gdy nagle Jack powiedział.- Ale ty nie masz ksywki!... Już wiem !... E jednak nie wiem… A MOŻE??!... Nie to beznadzieja !... Mam! To może się wam spodobać. Matrix *!- Szarow powiedział to by po chwili parsknąć śmiechem, zaś Harry odrzekł.- To jest myśl!
- Na serio?
- No!
- A więc. Pan Max F. Urodzony w Dolinie Godryka*, dnia 22stycznia 1980roku o godzinie 19.30, chory na kociołactwo od Eee.. 5roku życia, niniejszym z rozkazu pozostałych członków, paczki w Hogwarcie znanej jako Huncwoci, dostaje ksywkę Matrix! Decyzja ta jest niepodważalnie zatwierdzona. – Max parskną śmiechem, ale po chwili powiedział.- Tak, tak, ale teraz chodźcie coś zjeść.- I tak wszyscy w dobrych humorach, zeszli na pyszną kolacje, by ją smacznie schrupać.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
1 Blizzard* Po łacinie zamieć, co ono powoduje jest wyjaśnione.
2 Lavabit*- Po łacinie oznacza umyj. Powiedziane jest co ono powoduje.
3 Regenerare*- Zaklęcie zaczerpnięte z książki, które w łacinie oznacza zregeneruj.
4 operiet novum!*- Łacińskie Pokrywa nowa. – Zmienia stare pokrywy i ogólnie materiały na nowe.
5Blacki*- Ostatnio coś mnie wzięło i wymyśliłam ją na zapas.
6. Spirit*- Ponieważ Jack, jako koń, będzie wyglądał jak Spirit z bajki ,,Mustang Z Dzikiej Doliny’’ nazwałam go jego imieniem. ( No co kocham konie!)
7 Rudy*- W innych opowiadaniach mówią na niego wiewiór, a ja żeby nie kopiować Zarezerwowałam sobie ksywkę rudy, po za tym pasuje mu do włosów.
8Matrix*- A mnie to obchodzi, że jestem dziewczyną? Lubię filmy tego pokroju, więc postanowiłam go nazwać Matrix, zwłaszcza że kocham ten film !
9 ,,Urodzony w Dolinie Godryka*’’- W moim opowiadaniu, mama Max’ a była przyjaciółką Lily i Jamesa, a po ślubie razem z mężem przeprowadziła się do Doliny, Max i Harry mieli się przyjaźnić od małego, ale na skutek sami wiecie czego, tak się nie stało, a dwójka teraz już przyjaciół poznała się dopiero w pociągu do Hogwartu.
OMG, jeny ja ustawiam rekordy! Napisałam ten rozdział w godzinę ! Ja nie wieże ! Akcja teraz zacznie się rozkręcać. Nie wiem kiedy uśmiercę bliską Harry’ emu osobę. A jego partnerki wyszukujcie w rozdziale kiedy będą dojeżdżać do szkoły, bo wtedy ją pozna. Ech dla zmyłki dodam więcej niż 1dziewczyne, no przecież nie może być aż tak łatwo!
Ps. Sorry za tak krótki rozdział, ale nie chce mi się wklejać podwójnych rozdziałów, bo ten Onet mnie do szału doprowadza, ech nie wiem, może gdzieś przeniosę bloga? Powiedzcie co myślicie o tym !
Rozdział 4: Zaakceptuj samego siebie.
… Pióro powędrował w stronę czystej kartki. Chłopak zatrzymał je w połowie drogi, nie wiedział czy dobrze czyni. Ale jednak, to mogą być jego rodzice, musi się z nimi porozumieć i upewnić. Jeż bez lęku napisał.
-Dzień dobry. Ja chciałbym się czegoś dowiedzieć. – Błyskawicznie dostał odpowiedź.
-Siemano młody!
-Eeee…?
- Och… Co myślałeś, że jestem jakimiś nudziarzem, co Harry? A może Powinienem powiedzieć Kamil, bo tak ostatnio się nazywasz co nie?
-No tak, ale skąd pan wie jak się teraz nazywam?
- Jaki pan! Jestem twoim ojcem, więc mów mi tato. A tak po za tym, to wiedziałem, bo jako ojciec widzę co się dzieje z moim dzieckiem. A przynajmniej te ważniejsze rzeczy.
- Aha… A chciałbym się o coś zapytać pa… toto.
- No to wal Harry.
- Ja… Hmm… Ja nie wiem co mam o tym myśleć. To dla mnie takie dziwne. Gdy dostałem list od was, następnego dnia wmawiałem sobie że to było złudzenie. Nie chciałem sprawdzać, aż do dzisiaj, gdy Syriusz powiedział żebym posprzątał w pokoju. I znalazłem pod łóżkiem pelerynę niewidkę. Ja sam nie wiem, czy to jest prawda? Czy… Czy naprawdę jestem twoim synem?
- Harry, tak to prawda, oraz tak jesteś moim i Lily synem. I mieszkasz z Łapą*?
- Tak.
-Aha… Poczekaj zawołam twoją mamę. Pewnie, będzie chciała z tobą porozmawiać.
- No ok. – Harry* czuł się dość dziwnie, radość, strach i smutek mieszały się ze sobą. Czół radość, że wreszcie pozna prawdę. Ale za razem smutek, bo może ona być bolesna. A strach odczuwał, bo wiedział że skoro jest Harry’ m Potterem, będzie musiał zabić Voldemorta. Nie bał się stanąć twarzą w twarz, ale bał się zabić. Nigdy nikogo nie zabił i nie chciał! A teraz musiał i to jeszcze jednego z najgroźniejszych czarnoksiężników na świecie. Chore przeznaczenie! Nie chciał zabijać, ale musiał, nie wiedział dlaczego, ale jednak w głębi chciał to zrobić. Chciał pomóc ludziom w walce, a to dawało mu możliwość. Nie wiedział czy naprawdę tego chce, ale to czuł. Pragną ,nie wiadomo od kiedy, pomścić ludzi którzy stracili życie w walce. Jakby… Jakby ogarnęła go chęć zemsty. Ale jednak nie do końca, nie chciał zabijać. Chociaż może chciał? Sam już nie wiedział. A może jednak pragną zabić, zabić Voldemorta z zemsty? Nie! Stanowczo odrzucił tą myśl, nie chciał nikogo zabijać, ale jednak musiał. Po chwili odrzucił te myśli, spojrzał ponownie w książkę. Na kartce pojawiło się nowe zdanie, napisane pismem z listu.
-Witaj Harry !
-Eee… Cześć .
- Co ty taki nieśmiały
- Po prostu nie wiem co powiedzieć.
- To co myślisz i czujesz.
- Mamo?
-Tak Harry?
- Ja.. Ja nie wiem co mam zrobić.
- Z czym zrobić ?
- Z… Z tym wszystkim. W jeden chwili, dowiaduje się że jestem potomkiem Merlina. W drugiej Victoria, moja magiczna wilczyca, mówi mi że moi prawdziwi rodzice nie żyją, a później? Później okazuję się, że jestem jednym z najsławniejszych czarodziei tego wieku! I że jako jedyny przeżyłem zaklęcie zabijające. Ja już tak nie mogę, a na dodatek Merlin powiedział, że mam zabić Voldemorta! Niby jakim cudem?!? Ja nigdy nie zabiłem zwierzęcia, a co dopiero człowieka ! Ja nie daje rady! W jednej chwili załamał mi się cały świat!
-Harry, wiem że jest ci ciężko, ale spróbuj z tym się pogodzić. Wiem, na początku może być ci trudno, ale z czasem to minie. Zaczniesz żyć swoim prawdziwym życiem. Nie będziesz się już tym przejmował. A co do zabicia Voldemorta, to jednak jest na to sposób. Który ty poznasz. Nie, nie będziesz miał żadnego szkolenia, czy coś w tym stylu. Musisz sam zdobyć wiedzę jak go pokonać. Wiem że z tym nie będzie łatwo, ale… Ale nie jesteś jedyną osobą, która może go pokonać. Jest również pewna dziewczyna, ona również straciła rodziców przez niego, ale jednak przeżyła Avade. Nikt o tym nie wie, no prawie nikt. To nie tak, że tylko ty, albo tylko ona możecie go pokonać. Wy musicie współpracować ze sobą. Razem odnajdziecie sposób na zabicie Voldemorta i uratowanie świata czarodziejskiego. Jak widzisz nie jesteś w tym wszystkim sam, a w dwójkę zawsze raźniej.
- No dobrze, ale nie możesz mi powiedzieć przynajmniej gdzie szukać ?
- Synku nic na siłę. I nie, co najwyżej mogę cię nakierować.
- Ale jak to nic na siłę?
- Na razie stoi przed tobą najbrudniejsza część zadania.
- Jaka?
- Akceptacja… Akceptacja Harry. Bez niej nic nie zdziałasz
- Czyli?
- Musisz zaakceptować samego siebie! Bez tego nie dasz rady, do póty nie będziesz siebie akceptować, próżne twe starania, nic nie zdziałasz, bo będziesz działać na przymus, a nie z własnej nieprzymuszonej woli. Pamiętaj, że półki nie zaakceptujesz siebie, nic ci się nie uda. Możesz sobie wmawiać wiele rzeczy, lecz i tak nic z tego. Bo akceptacja jest potrzebna, nie dla tego że tak chce ja, czy twój ojciec, lecz dlatego, że dopiero wtedy zaczniesz naprawdę żyć. Zrozumiesz sens życia i dowiesz się, co tak naprawdę kochasz robić. A może nawet, z czasem, zdecydujesz się na zdjęcie zaklęcia adopcyjnego.
- Czyli muszę zaakceptować samego siebie by mi się udało ?
- Nie Harry, nie mówię że musisz, ty powinieneś tego chcieć. Nic na przymus synku.
- Aha, ale powiedziałaś, że bez tego nic mi się nie uda. Więc z logicznego punktu widzenia, muszę to zrobić, by mi się cokolwiek udało.
- Harry, mówię wiele rzeczy, ale nie wszystkie z nich da się zrozumieć.
- Ale…?
- Ech… No dobrze, chodziło o to, że bez akceptacji nie będziesz się czuć spełniony. Co oznacza szczęśliwy, radosny, wiecznie będziesz odczuwał że czegoś ci brakuje, ale nie będziesz wiedział tego. Powinieneś zaakceptować siebie, lecz jeśli nie chcesz, to ja cię do niczego nie zmuszam.
-Chyba posłucham twojej rady i zaakceptuje to kim jestem, ale ja nadal nie wiem co mam zrobić. Boję się zabić, ale przez tą przepowiednie jestem zmuszony do tego… Wiem, wiem akceptacja, ale jak? Jak mam zaakceptować to że jestem zmuszony kogoś zabić? I nawet nie z własnej woli!
- Harry, Harry to przyjdzie z czasem. Nie uda ci się zaakceptować wszystkiego na raz. Po woli, z czasem, małymi kroczkami uda ci się. Nie wszystko przychodzi na raz. Ale zapamiętaj, że zawsze z odrobiną cierpliwości, wszystko się uda.
-Dziękuje, bardzo dziękuje.
- Za co?
- Za wszystko, Za to że oddałaś za mnie życie, za słowa pociechy. Za twoją miłość, bo gdyby nie ty nie żyłbym. Za to że, poinformowałaś mnie kim naprawdę jestem. Że dzięki tobie zaczynam akceptować to kim jestem. Po prostu, za to że mnie wspierasz! A pomimo iż cię nigdy nie poznałem lepiej, ja… Ja już cię kocham. Kocham cię mamo.
- Ja ciebie też kocham Harry. Kocham, kochałam i zawszę będę kochać i chronić.
- …
-…
- Mamo ?
- Tak Harry?
- Eee… A co z moimi przyjaciółmi ?
- A o co chodzi?
- No czy im powiedzieć?
- Aha! No więc to już twój wybór. Synku, jeśli chcesz to im powiedz.
- Ale to nie takie proste!
- Harry wiem. Wiem, że to nie jest łatwe, ale jednak to twoi przyjaciele. Ty wiesz najlepiej, czy są godni zaufania. Jeśli uważasz że nie, to im o tym nie mów, ale jeśli im nie powiesz, a oni sami się o tym dowiedzą, możesz ich stracić. Ja popełniłam kiedyś taki błąd, nie powiedziałam przyjaciółkom o tym, że była adoptowana i jestem naprawdę czysto krwistą czarodziejką, a one przez to, na mnie nakrzyczały i powiedziały, że myślały że mam do nich zaufanie. Straciłam je wtedy, a ja tylko bałam się jak zareagują. Harry nie narażaj przyjaźni, jeśli są prawdziwymi przyjaciółmi zrozumieją i nikomu nic nie powiedzą, aż ty sam tego nie będziesz chciał. Jeśli zaś nie zrozumieją, to nigdy nie byli wart twojej przyjaźni. Co prawda mogą zostać z tobą dla sławy, ale myślę że tego nie zrobią. Naprawdę, synku, nie ma potrzeby by im tego nie mówić. A po za tym, musisz się komuś wygadać. Ech… wiem że nie jesteś dziewczyną, ale chłopacy tez tego potrzebują, a zresztą razem zawsze raźniej. Jeśli to prawdziwi przyjaciele to, nie tylko zaakceptują to kim jesteś, ale ci pomogą w twoim zadaniu.
- Dzięki mamo.
- Nie ma za co.
- Mamo, ja już chyba skończę, bo muszę jeszcze to wszystko przemyśleć.
- Dobrze Harry. Na razie.
- Do zobaczenia.
Kamil odczuwał miłe uczucia. Cieszył się, że ma szansę poznać swoich rodziców, pomimo ich śmierci. Po rozmowie z mamą, pozbył się wszelkich zmartwień. Wiedział już, że nie jest sam w tym zadaniu. Jest ktoś jeszcze, kto dzieli jego los. Musiał, odnaleźć tą osobę, bo przecież mają we dwoje walczyć z Voldemortem. Już się nie bał, choć nadal nie był pewny czy chce go zabić, przypomniał sobie słowa mamy i wyzbył się wątpliwości. Może i zabije z przymusu, ale przecież mama, powiedziała że jest na to sposób, ale nie powiedziała że musi to być niewybaczalne zaklęcie. A co jeśli nie? Może jest sposób, który nie będzie wymagał zaklęć? Oby. Nie chciał używać niewybaczalnego, ale jeśli będzie to konieczne, to jednak zrobi to. Ważne jest aby się udało, aby Voldemort poszedł tam gdzie jego miejsce, do piekła! Z takimi myślami zszedł na kolacje.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
1Harry* - Teraz będę używać obu imion chłopca, więc się przygotujcie na to że w jednym zdaniu może być Harry, a w drugim Kamil. Planuje to zmienić, że po jakimś czasie będzie jedynie Harry, ale to jeszcze nie teraz. Ach i z nazwiskami tak samo jest.
2Rozmowa Harry’ ego z mamą*- Słowa Lily, to tak jakby, moje przemyślenia, to, to co ja bym odpowiedziała Harry’ emu na jego pytania. Przemyślenia o życiu i jego trudach, o tym że bez akceptacji nie dasz rady nic zdziałać, oraz o tym że nie jesteś sam. To nie są skopiowane z Internetu teksty, one pochodzą z głębi mego serca, bo wkładam całe serce w to opowiadanie. Gdy to pisze, czasami, chce przekazać wam coś więcej niż rozrywkę, chce wam przekazać również prawdy o życiu. A pomimo iż mam dopiero 11lat( nawet jeszcze nie xD), wiem wiele o życiu, wiem jak to jest stracić przyjaciółki. Wiem jak to jest znosić upokorzenia, lub posiadać fałszywych przyjaciół, ja to wszystko wiem, bo sama przez to przeszłam, i mam nadzieje, że zaczerpniecie coś z tego rozdziału J J.
Ten rozdział , co prawda zajął mi trochę czasu, ale w końcu go skończyłam. Następny rozdzialik opublikuje trochę później, bo muszę napisać kilka rozdziałów na zapas, żebym nie musiała się męczyć gdy zbraknie mi weny. Ach i mam nadzieję że podoba się nowy wystrój bloga, szczerze mówiąc, to tamten wcześniejszy był beznadziejny, a na blogu panował wielki bałagan, więc ruszyłam się, opracowałam nowy szablon i podstrony, umieściłam na blogu i sprawa załatwiona!
Ps. O kurka nigdy mi się nie zdarzyło dedykować jednej osobie 2razy rozdział, a co dopiero robić to 3krotnie? Rozdział dedykuje Ovis i koleżance z Howrse o Nicku -Dziki-Mustang-.
Ps2. Sorry, że rozdział tak krótki, ale cóż to wina mej weny!
Ps3. W następnych rozdziałach może być smutny motyw, bo postanowiłam kogoś ,na kim zależy Harry’ emu, uśmiercić.
Ps.4 Tych dialogów to specjalnie jest tak dużo! Żeby nie było J
Subskrybuj:
Posty (Atom)